Przemysław Piotrowski „Krew z krwi” ❤️
„Poświęcilibyście życie innego człowieka, aby uratować chore dziecko?”
Pisarz kryminałów, Daniel Adamski ma ciężko chorego, pięcioletniego syna Leonarda. Samotnie wychowuje dziecko, ponieważ jego żona opuściła ich po usłyszeniu diagnozy - rdzeniowy zanik mięśni. A później doszedł guz mózgu. Lek na SMA jest bardzo kosztowny, liczony nie w tysiącach, lecz milionach i niestety, nie można go nabyć w Polsce. Pisarstwo nie przynosi większych zysków ani praca kierowcy ubera. Ze zbiórek pieniędzy nie wystarczy na pokrycie, chociażby połowy leczenia. Bezradny ojciec nie wie, co ma począć. Jest bezsilny, codzienne patrzenie na ból i cierpienie Leosia wprawia go w gorszy nastrój ale nie poddaje się i zrobi wszystko, by ocalić syna.
„Śmierć ze mnie drwiła, czułem jej obecność, tak jakby przysiadła mi na barkach, żebym wiedział, że wciąż ze mną jest.”
Niespodziewanie ktoś morduje osoby z bliskiego otoczenia mężczyzny. Co gorsza, morderca wykorzystuje metody zabijania opisane w książkach o seryjnym „Motylu” Adamskiego. Na pierwszy strzał, podejrzanym jest Daniel. Zabójca kontaktuje się, by autor książek napisał kontynuację, a wtedy nie będzie ofiar śmiertelnych. Co zrobi główny bohater? Czy dziecko przeżyje?
„Ramię w ramię, dwóch najbliższych sobie ludzi, ojciec i syn, krew z krwi.”
Majstersztyk! To moja pierwsza pozycja spod pióra autora, jaką dane było mi przeczytać w ramach akcji wędrującej książki. Niestety, nie mam porównania z innymi dziełami ani serią o Igorze Brudnym. Myślę, że „Krew z krwi” to raczej thriller psychologiczny. Wątki morderstw są pobocznymi, szczególną rolę odgrywa tu ludzka psychika, ludzki dramat, problem społeczny, rodzicielskie poświęcenie i ojcowska miłość. Już od pierwszej strony zauroczyłam się stylem pisania, tą subtelnością codzienności, ironią. Pewnie ci, którzy czytali powiedzą, że przez większość książki wieje nudą. Och, nie. Pan Przemysław sprytnie manipuluje i wodzi czytelnika za nos. Zabił czy nie zabił? Oto jest pytanie. 😃 Bardzo polubiłam bohatera i jego powtarzające się frazy (np. matka, która bardziej przypominała kobietę krzątającą się po kuchni). Zakończenie zaskakujące (no dobra, przed stroną z rozwiązaniem podejrzewałam o kogo może chodzić 😄😱)! Poza tym, podjęty jest temat nieco ryzykowny, a mianowicie rynek wydawniczy.
To historia, która ściska za serce, gorąco polecam! ♥
„Każdy rodzic chciałby dla swojego dziecka jak najlepiej i każdy powinien mieć prawo chronić go przed złem, bólem i cierpieniem, ale to nie dotyczy ojców i matek wychowujących dzieci śmiertelnie chore, oni takiego komfortu nie mają.”
Komentarze
Prześlij komentarz